„Ballada o ludziach i gołębiach”

Znam taki kraj, złożony miękko na zielonej nizinie, którego mieszkańcy szczególną miłością darzą gołębie. Opiekują się nimi troskliwie, a czasem można odnieść wrażenie, jakby ludzie i ptaki zatapiali się na całe godziny w rozmowie. O czym szepczą, nie wiadomo, choć…

Dawno temu Bóg ukochał tę krainę ludzi i ptaków, bo sam, mimo iż sprawiedliwy, miał serce gołębie i w dowód swej miłości dał ludziom skrawek nieba nad niziną na własność, w zamian za troskliwą opiekę nad tym powietrznym poletkiem. W to niebo, czyste i przestrzenne wypuszczali oni codziennie gołębie i cieszyli się ich widokiem. Łagodne
ptaki szybowały godzinami. Bezpieczne i szczęśliwe.

Mijały lata. Posiadanie nieba na własność wkrótce wszystkim spowszedniało i nikt już nie pamiętał o obietnicy danej Bogu: nikt nie dbał o niebieski dach. A ten, z roku na rok opadał coraz niżej, jakby przygniatany jakimś ciężarem. Ludzie zdawali się niczego nie zauważać. Widok ten przeszkadzał już tylko nielicznym. Władcy kraju obiecywali Bogu, że już wkrótce zajmą się niebem. Bóg więc czekał cierpliwie i podtrzymywał sklepienie. Ale nawet On nie mógł czynić tego wiecznie. W końcu opuścił opiekuńcze ramiona i niebo upadło na ziemię. A był to dzień, w którym mieszkańcy Zielonej Niziny świętowali, jak co roku wylot młodych ptaków z gniazda. Śpiew, radość i trzepot skrzydeł odbiły się jeszcze od nieboskłonu i w ułamku sekundy, niczym uderzenie, wróciły, rozpaczliwym krzykiem dusząc gardła, zabierając oddech piersiom, miażdżąc ciała kobiet, mężczyzn i ich dzieci.

Zapłakał Bóg nad tą wielką ludzką i ptasią tragedią. Nie mógł pozwolić na to, by dusze Jego narodu ukochanego błąkały się samotnie wśród zgliszczy… nie mógł pozbawić swój naród nadziei… Chwytał więc w dłonie ocalałe ptaki i sadzał je przy umierających ludziach. A kiedy odchodzili, ptaki przyjmowały ich dusze i leciały nad rumowisko. Mądre i wolne. I tulił Bóg na rękach ocalałych ludzi i sadzał ich przy umierających ptakach. A kiedy odchodziły, ludzie przyjmowali ich dusze i wychodzili z rumowiska. Silni i łagodni.

Do dziś jest gdzieś taki kraj, złożony miękko na zielonej nizinie, którego mieszkańcy szczególną miłością darzą gołębie. Opiekują się nimi troskliwie, a niektóre ptaki dłużej niż inne przesiadują na parapetach domów. A niektórzy ludzie dłużej niż inni patrzą w wysokie niebo.

Autor:
Ewa Król

Dodaj komentarz do '„Ballada o ludziach i gołębiach”'